• Jaki jesteś? O podróży do głębi siebie, kreowaniu swojego świata i tożsamości.

        Aby dobrze budować relacje z innymi należy dobrze poznać siebie. Zachęcam do przeczytania informacji na temat książki D.Kassjanowicz "Jestem Aki". Może zainspiruje Was ona do wykonania kilka ćwiczeń w celu poznania siebie?
        Zachęcam do lektury:

        http://opsychologii.pl/jaki-jestes-o-podrozy-do-glebi-siebie-kreowaniu-swojego-swiata-i-tozsamosci.html


         

        Zacznijmy od potrzeb i pragnień.

        Jakie ludzie, względem innych ludzi mają potrzeby i pragnienia, czyli czego my chcemy od innych.

        Te pragnienia to: pragnienie zrozumienia, pragnienie docenienia, pragnienie realizacji siebie.

        Każdy z nas chce być rozumiany przez innych:

        -    dziecko chce, żeby nauczyciel i rodzic rozumiał, że ono nie rozumie wszystkiego;

        -    dziewczyna chce, żeby chłopak rozumiał, co ona czuje;

        -    mąż chce, żeby żona rozumiała, ile pracy on wkłada w utrzymanie rodziny;

        -    pracownik chce, żeby pracodawca rozumiał na czym on naprawdę się zna i jakie zadania wykonuje najlepiej;

        -    itp., itd. (sami w swoim życiu możecie znaleźć setki takich pragnień wobec innych).

        Dalej, każdy z nas, poza tym, że chce być zrozumiany przez innych, chce również być doceniony przez innych, np.:

        -    dziecko chce, żeby nauczyciel i rodzic docenił wysiłek, jaki wkłada ono w naukę;

        -    dziewczyna chce, żeby chłopak docenił zaangażowanie jej serca w ich relacje;

        -    mąż chce, żeby żona doceniła jego trud wkładany w utrzymanie rodziny;

        -    pracownik chce, żeby pracodawca docenił go za dobrze wykonaną robotę;

        -    itp., itd. (sami w swoim życiu możecie znaleźć setki takich pragnień wobec innych)

        I wreszcie każdy z nas chce realizować siebie:

        -    każdy ma potrzebę odkrycia i realizacji swoich talentów;

        -    każdy chce mieć poczucie spełnienia i satysfakcji;

         -   każdy chce mieć poczucie sukcesu;

        -    każdy chce mieć poczucie kontroli nad swoim życiem i tym co się dzieje wokół;

           - każdy z nas chce realizować siebie dla innych, ponieważ tak dla siebie samego, to jakoś nie daje nam takiej dużej satysfakcji i poczucia spełnienia  (co z tego, że się dobrze uczę, dużo zarabiam, mam sukcesy, jak nikogo to nie obchodzi i nikomu to nie pomaga).

        A więc najefektywniejszym sposobem budowania dobrych relacji w grupie i z grupą jest zaspokajanie tych potrzeb i pragnień.

        Oto kilka pomysłów jak to zrobić:

        1. Jak rozumieć innych?

        - słuchaj – rozmawiając z innymi po prostu nastaw się na słuchanie, chciej tego!

        - patrz w oczy – oczywiście nie wlepiaj się ciągle w oczy rozmówcy, bo może pomyśleć, że coś jest nie tak (np. że makijaż się rozmazał), ale patrzeniem w oczy rozmówcy dajesz mu do zrozumienia, że słuchasz – optymalnie jest utrzymywać kontakt wzrokowy przez 80% czasu rozmowy;

        -  okazuj, że słuchasz – dopytuj czy dobrze zrozumiałeś, dopytuj o szczegóły;

        -  oczywiście, jeśli nie zgadzasz się z rozmówcą, powiedz mu o tym – ludzie lubią szczerość;

        -  wstrzymaj się od pochopnego oceniania i osądzania innych, bo przecież każdy z nas ma inne uwarunkowania, każdy z nas wychowywał się w innej rodzinie, każdy z nas ma inny zestaw genów, każdego z nas spotkały inne życiowe doświadczania, a może po prostu nie jadł dziś śniadania…

        - inspiruj i motywuj innych do rozumienia innych, pokazuj, że to ważne.

        2. Jak doceniać innych?

        - bądź konkretny: nie mów „jesteś super”, ale: „klasówka, którą napisałeś jest świetna”,

        - bądź szczery, w każdym człowieku możemy znaleźć coś dobrego,

        - bądź wdzięczny, dziękuj za konkretne sprawy;

         - bardziej doceniaj wysiłek (czyli coś co od nas zależy), niż cechy lub zdolności (które nie do końca od nas zależą), bo to motywuje do dalszego zaangażowania,

         - inspiruj i motywuj innych do wzajemnego doceniania swojego wysiłku.


         

        CZEGO DZIECI NAM NIE MÓWIĄ…

        1. Nie krzycz na mnie. Boję się wtedy Ciebie i myślę, że skoro na mnie krzyczysz, to ze mną musi być coś nie tak.
        2. Słuchaj mnie. Kiedy opowiadam Ci o tym, co dla mnie ważne, patrz mi w oczy. Czuję wtedy, że ja i moje sprawy są dla Ciebie ważne.
        3. Pozwól mi dorastać w moim własnym tempie. Nie zmuszaj mnie do robienia rzeczy, na które jeszcze mam czas. Pamiętaj, że jestem dzieckiem i najlepiej odkrywam świat poprzez zabawę.
        4. Uwielbiam, kiedy spędzasz ze mną czas. Jesteś w dobrym humorze, bawisz się ze mną, śmiejemy się i tworzymy piękne wspomnienia, do których jako dorosły będę z przyjemnością wracał.
        5. Nie porównuj mnie do rodzeństwa czy rówieśników. Czuję się wtedy gorszy, a tak bardzo potrzebuję Twojej akceptacji.
        6. Przytul mnie, kiedy jest mi smutno. Pozwól mi płakać. Nie mów mi, że chłopcy nie płaczą, że jestem beksą i że powinienem być w dobrym nastroju. Moje uczucia są prawdziwe. Tak samo jak Twoje.
        7. Naucz mnie dbania o swoje potrzeby. Wyśpij się, odpocznij, realizuj swoje zainteresowania, spotykaj się z przyjaciółmi. Pokaż mi, że bycie rodzicem i spędzanie czasu z dzieckiem może być źródłem radości. Naprawdę nie chcę widzieć, jak cierpisz i poświęcasz się dla mnie, a później jesteś zdenerwowany/a i sfrustrowany/a. Martwię się wtedy, że to przeze mnie.
        8. Bądź przy mnie, kiedy się boję. Nie wyśmiewaj się z moich dziecięcych lęków. Powiedz mi, że też kiedyś bałeś się w ciemności i pozwól mi trzymać latarkę przy poduszce.
        9. Kochaj mnie dlatego, że jestem. Nie dlatego, że szybko biegam, recytuję wiersze i jestem „grzeczny/a”.
        10. Okazuj miłość swojemu partnerowi / partnerce. To od Was uczę się rozwiązywania konfliktów, radzenia sobie z trudnymi sytuacjami oraz zrozumienia, czym jest prawdziwa miłość.
        11. Pamiętaj, że najprawdopodobniej przejmę Twoje przekonania o mnie samym, o innych ludziach, o życiu. Znajdź czas, aby zastanowić się, czy Twoje przekonania są prawdziwe i czy będą mi służyć. Jeśli myślisz, że ludzie są źli i wykorzystują innych, w życiu będzie mi trudniej i będę nieufny.
        12.  Wiem, że kochasz mnie i starasz się dla mnie ze wszystkich sił. Pokaż mi, że gorsze dni i drobne potknięcia są częścią życia. Wyciągnij wnioski, zadbaj o swoje samopoczucie i wybacz sobie. Dzięki temu nauczę się reagować podobnie.
        13.  Uśmiechaj się do mnie. Twój szczery uśmiech działa na mnie kojąco. Czuję się wtedy bezpieczny i kochany.

        Źródło: Pracownia Dobrych Relacji. Patrycja Juszkat.

         


         

        ASERTYWNOŚĆ

         

        Asertywność to w niezwykle pożądana kompetencja miękka. Wierzymy, że jeśli dziecko będzie ją miało w swoich zasobach, to poradzi sobie z wieloma trudnymi sytuacjami – odmówi narkotyków, podziękuje stanowczo za alkohol, nie pozwoli na przemoc. I mamy rację – asertywność daje moc i pomaga się chronić. A co jeśli kompetentny dziesięciolatek powie ,,nie”, gdy poprosimy goo pokazanie zeszytu z pracą domową?

        I tu zaczynają piętrzyć się trudności. Z jednej strony chcemy, by dzieci broniły swoich praw, stawiały opór przed presją grupy rówieśniczej, śmiało wyrażały własne zdanie. Z drugiej strony – próby tych samych zachowań w kontakcie z dorosłymi często kończą się napięciem i uwagą w dzienniku. Dlatego spróbujmy przyjrzeć się naszemu zachowaniu – dorosłych, którzy często oczekują zupełnie czego innego, zależnie od sytuacji.

        Dwulatek i jego ,,nie!”

        Pierwszą konsternację przeżywamy, gdy przychodzi zmierzyć się z konsekwentną, ciągłą odmową ze strony dwuletniego bąbla. Wtedy ,,nie” pojawia się właściwie na każdym kroku – dziecko nie chce jeść, ubierać się, kąpać właśnie, gdy chce tego jego opiekun. Próbuje swojej sprawczości przy każdej nadarzającej się okazji – doprowadzając tym swoich opiekunów do niemal załamania nerwowego. Zastanówmy się, czemu służy takie zachowanie? Wyobraźmy sobie niemowlę, które  ma niewielkie szanse na negocjacje z rodzicem – protest zgłasza niewerbalnie, płaczem, odsuwaniem się, przekręcaniem głowy. Próbuje odmówić, nawet jeśli ma zaledwie kilka miesięcy. Ale jeśli dorosły chce nakarmić takiego malucha, zrobi to – podstępem, przymusem. Dwulatek to już inna bajka. Nadal jest zupełnie zależny od woli dorosłych, natomiast ma narzędzie, które może pewne sprawy przynajmniej odwlec. Używa mocy ,,nie” i sprawdza, co się stanie. Gdzie są granice jego możliwości. I tu widzimy wielkie pole do wsparcia rozwoju asertywności: szanując ,,nie” wtedy, gdy to możliwe i nikomu nie zagraża, negocjując, gdy trzeba, stanowczo stawiając granicę, gdy nie można inaczej. Wydaje się, że właśnie takiej elastyczności chcemy uczyć młodych ludzi. Warto zacząć od samego początku.

        Asertywny przedszkolak

        Prowadzenie grupy przynajmniej kilkunastu, a często dwudziestu kilku maluchów wymaga ogromnych pokładów cierpliwości, oczu dookoła głowy i przynajmniej kilku par dodatkowych rąki nóg. Zrozumiałe jest więc, że nauczyciel wychowania przedszkolnego wprowadza konkretne, stałe zasady i dość sztywny rytm dnia – grupie to służy, jest się do czego odwołać, gdy na pokładzie wybucha bunt. Co nie znaczy, że nie znajdzie się miejsce do partnerstwa i uważności na potrzeby małych ludzi. Życie w grupie uczy nawiązywania relacji, dzielenia się, współpracy. Chcemy jednak, by już kilkulatek nabrał umiejętności dbania o swoje interesy. Spróbujmy więc dać mu taką możliwość.

        Szkolny konflikt – relacje vs obowiązki

        Dużym wyzwaniem dla nauczyciela / rodzica jest uznanie asertywności ucznia w szkole, dziecka w domu. Gonimy program, wpadamy w pętlę sprawdzania wiedzy, zadawania prac domowych i egzekwowania ich. Natykamy się na ich opór. Pojawiają się w dorosłym myśli ,,ma mnie w nosie, nie szanuje mnie, nie wiem, jak do niego trafić”. Rośnie napięcie i chęć pokazania, kto tu rządzi. I z tej chęci często odcinamy sobie drogę odwrotu do utrzymania relacji z uczniem / dzieckiem. Zatrzymajmy się. Asertywne prośby muszą zakładać, że ktoś może nam odmówić. Inaczej wydajemy rozkaz, nie prośbę. A nie wszystkich naszych podopiecznych szykujemy prosto do koszarów i szeregów w wojsku. Chcemy, by się w szkole / domu  czuli bezpiecznie, ufali nam, mieli poczucie, że są ważni i że widzimy ich dobre strony. Wdechi wydech i do roboty.

        Presją łatwo można zarazić

        I w szkole, i w domu wiele jest sytuacji, w których ulegamy presji – spowodowanej upływem czasu, nadmiarem wymagań, zbyt wielu treści, które musimy / chcemy przekazać.W takiej presji łatwo zapomnieć, że równie ważne jest zatrzymanie się i zastanowienie – czego właściwie chcę, czemu się na coś upieram. Im więcej dorosły wkłada presji w kontakt z dziećmi – sam działając pod presją swoich i cudzych oczekiwań – tym większy będzie stres i opór po stronie dzieci. Zastanówmy się, czy zachowania młodych ludzi są rzeczywiście tak agresywne, jak je możemy spostrzegać w sytuacjach kryzysowych – gdy nam odmawiają, buntują się, nie wykonują tego, co dla nich zaplanowaliśmy. Może to jest ich naturalna asertywność, którą zamiast pielęgnować, próbujemy stłamsić? Żeby potem znów uczyć ich jej od nowa, na specjalnie zaprojektowanych warsztatach, gdzie nauczą się odmawiać tylko tego, co naprawdę niebezpieczne, a nie tego, co sprzeczne z ich potrzebami.

        Wzmacniaj w dziecku to, co robi dobrze

        Stykamy się z wieloma sytuacjami, w których ktoś mówi o swoich uczuciach. Nie wszystkie jednak zauważamy. Dorośli reagują różnie na ekspresję emocji u dzieci. Złoszczą się, gdy one się złoszczą, mówią ,,nie płacz”, gdy się smucą. Jeśli chcemy rozwijać asertywność już u najmłodszych, musimy być uważni na ich emocje. I wspierać w mówieniu o tym, jak dziecko się czuje.

        Dajmy prawo dzieciom / młodzieży do ich uczuć. Takie doświadczenie – choć krótkie i pozornie błahe – może być podwaliną do tego, by dzieci  nauczyły się wyrażać asertywnie swoje potrzeby. Muszą po prostu mieć na to przestrzeń. I dostać zrozumienie i akceptację dorosłych.

         

        Na podstawie artykułu Natalii Perek: Ciesz się, gdy dziecko odmawia – czyli o tym, jak wesprzeć rozwój asertywności. (epedagogika.pl)


         

        Siła oczekiwań a możliwości nastolatka

        Trudno nie zauważyć kryzysu emocjonalnego, jaki panuje wśród polskiej młodzieży. Każdego dnia pracownicy Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży 116 111 odbierają około 300 telefonów, z czego wiele dotyczy kłopotów natury psychicznej, przemocy, mechanizmów wykluczenia. Przeciążone trudnościami dzieci szukają pomocy u osób zupełnie neutralnych, niezwiązanych z ich środowiskami. Skąd taki krach?

        Nic nie potrafię”, „nic nie umiem”, „jestem nic nie wart”, „jestem tylko ciężarem” to zdania, od których tężeje powietrze w gabinetach psychologów. Sposób, w jaki myśli o sobie przeciętny piętnastolatek mógłby zwalić z nóg niejednego dorosłego. Trudno jest podejmować jakiekolwiek wyzwania, doświadczać, uczyć się, budować nowe relacje z przekonaniem, że nie jest się wart niczyjej uwagi. Co za tym stoi? Sprawa wydaje się bardzo złożona – na poczucie własnej wartości składają się między innymi różnorodne doświadczenia związane z ważnymi w życiu relacjami oraz sposób, w jaki opisują nas inni. Wielkie znaczenia mają również oczekiwania otoczenia.

        Zdolny, ale leniwy

        Zdanie, które od pokoleń jak klątwa ciąży nad nastolatkami. Porównywalne z „mógłby, ale mu się nie chce”, wypowiadanym z przekąsem, niezadowoleniem. Żyjemy w czasach, kiedy wszystkim powinno się wszystko chcieć. Każdy musi chcieć sukcesu, zarówno zawodowego, jak i towarzyskiego, trudno się zadowolić tym, co się już osiągnęło, skoro powinno się mieć apetyt na więcej. Media mówią jasno – trzeba wyglądać modnie, wiecznie pogodnie, energii musi starczyć na cały dzień pełen wyzwań, a potem na to, by aktywnie spędzić wolny czas. Nastolatek, z którego otoczenie jest dumne, to taki co biega z zajęć na zajęcia, uczy się co najmniej dwóch języków obcych, uprawia sport i ma spore grono dobrze wychowanych kolegów. Co, jeśli taki nie jest? Jak się poczuje, gdy okaże się, że same zajęcia szkolne są dla niego obciążeniem i źródłem ogromnego stresu, a na koła zainteresowań i klub sportowy w ogóle nie ma już energii?

        Tylko by grał

        Na każdej lekcji inne informacje – materiału dużo, ciągła presja, żeby się wyrobić, niepokój, co może być na egzaminie ósmych klas, maturze, klasówce, egzaminie językowym. Do tego oczekiwanie, by się zdecydować – gdzie do liceum, jakie studia wybrać, co się chce robić w życiu. W tle realne i wirtualne życie rówieśnicze: kto kogo zalajkuje, kto komu wyśle filmik, dyskusja na klasowym czacie.

        Łatwo sobie wyobrazić, że już około godziny 15.00 nastoletni układ nerwowy doświadcza przeciążenia. Świat realny wydaje się zbyt stresujący, pochłaniający zbyt wiele wysiłku. Z pomocą przychodzi sen lub wycieczka w świat gier komputerowych – gdzie zasady są znane i by osiągnąć sukces, trzeba jedynie wytrwałości i refleksu. W grze każdy może poczuć się silny i pewny, pokonać ograniczenia, które w realnym świecie wydają się nie do przejścia.

        Świat wirtualny proponuje zupełnie inne doświadczenia – łatwo można wyzbyć się na chwilę wstydu, lęku, złości, tego, czego w codzienności nastolatka jest w nadmiarze.

        Przekleństwo wzorów

        Wyrażenie „wzorowe zachowanie” z punktu widzenia psychologa nie brzmi najlepiej. Rola „wzoru” jest nielekka, wiąże się przede wszystkim z oczekiwaniem, że „wzorowość” będzie utrzymana na stałym, odpowiednio wysokim poziomie. Jakie ogromne zdziwienie w szkolnej społeczności budzi fakt, że piątkowa uczennica klnie, pali papierosy, a po lekcjach spotyka się z liderem osiedlowego gangu. Powinna przecież poczekać z zauroczeniami aż do momentu, gdy nauka przestanie być priorytetem, a i wtedy wybrać kogoś, kto będzie świecił przykładem dla innych. Na piątkowej pannicy ciąży cała konstelacja oczekiwań – od tego, jak ma się zachowywać, po to, czym się powinna interesować, jak odnosić do starszych. Ma być pomocna, koleżeńska, najlepiej nieustannie uśmiechnięta, a odpowiedzi na test z polskiego udzielić nawet, jeśli ktoś wybudzi ją z głębokiego snu. Czemu? Bo wtedy dorośli mają poczucie, że robią dobrze, wychowanie im wychodzi.

        Co innego, gdy pod tą pozorną skorupką idealności tli się jakiś problem – a takich u piątkowych, nieskazitelnych uczennic nie brakuje. Zdarza się, że tak samo skutecznie, jak do nauki zabierają się na przykład do katorżniczego odchudzania. Pod spodem buduje się ciągła niepewność, samoocena zależna od tego, co myślą inni i w jaki sposób udaje się spełnić ich wymagania. „Ja” zaczyna wypełniać pustka i wiele pytań bez odpowiedzi.

        Dobry, zdrowy bunt

        „Moja starsza córka w ogóle się nie buntowała” mówi mama przepełniona dumą. Choć właściwie sprawa może niepokoić. Bo co może oznaczać brak buntu u nastolatka, zero awantur o samodzielność, złości, gdy dorosły stawia granice, żadnej walki o autonomię i sprawczość? Być może w domu rodzinnym nie było na to żadnego przyzwolenia? Być może w tej rodzinie dziecko ma pozostać w pełni zależne od rodziców aż do momentu ostatecznej wyprowadzki z domu? Może opiekunowie zupełnie nie stawiają granic i nastolatek nie buntuje się, bo jest pozostawiony sobie sam i w zasadzie nikt by nie był tym zainteresowany? Okres buntu, nawet jeśli bywa męczącym polem międzypokoleniowej bitwy, jest dla rozwoju niezbędny. Inaczej nie sposób się odseparować od rodziców, pożegnać z dziecięcą zależnością i wytyczyć własny kierunek.

        Typowe dla nastolatków poczucie, że dorośli nic nie rozumieją a ich poglądy są przestarzałe daje im siłę do tego, by szukały własnych prawd i tożsamości. Dzięki temu nie stają się kopią swoich rodziców i mogą dalej się rozwijać. Nawet jeśli po burzliwym okresie poszukiwań przyjmą rodzinny system wartości są do przodu o niezwykle istotne, indywidualne doświadczenia.

         

        Jak działają wyobrażenia?

        Fantazja dorosłych w stosunku do dzieci nie ma ograniczeń. Nawet w średnio zaciekawionej lekcjami historii Zosi, która gromadzi w szufladach akcesoria do makijażu, kreatywna mama jest w stanie zobaczyć przyszłą panią mecenas. Wielu rodziców marzy o tym, by ich dziecko zostało sławnym pianistą, z oddaniem ćwiczyło godzinami grę na instrumencie i z zachwytem biegało cały tydzień ze zwykłej szkoły do muzycznej. Pewnie jakaś garstka takich pociech istnieje. Ale czy wszystkie? Gdzie kończy się pozytywne popychanie młodego człowieka w rozwoju, a zaczyna się agresywna presja?

        Wyobrażenia i chęć spełnienia własnych marzeń ma wielką moc. A jeśli po drugiej stronie stoi dziecko, które nade wszystko pragnie akceptacji, łatwo wpaść w błędne koło, w którym już nie wiadomo, czego i kto właściwie chce. Dlatego tak istotna jest uważność na to, jak nastolatek radzi sobie z tym, do czego się zobowiązał. Być może czujne oko zauważy pierwszy symptomy przeciążenia, takie jak zmęczenie, brak motywacji, rozdrażnienie, wycofanie.

        I nawet jeśli pojawią się myśli typu „teraz jest trudno, ale kiedyś mi podziękuje za to, że go zapisałem na te zajęcia” albo „będzie żałował, jeśli zrezygnuje” trzeba spytać o to, jak dziecko się czuje, czy nie potrzebuje jakiejś zmiany, pomocy. Dbanie o zdrowie psychiczne to warunek przyszłych sukcesów.

        Drażniący dorosłych bezruch

        Charakterystyczny dla dorastania jest słomiany zapał, ciągła chęć zmiany i sprawdzania, jakby było gdzie indziej i upodobanie do trwania w bezczynności. Czas spędzony z rówieśnikami na krawężniku pod blokiem lub z tą samą grupą ukrytą w komunikatorze na telefonie jest dla dojrzewającej psychiki niczym witamina c dla organizmu. Bez niego trudno badać swoją rolę w społeczeństwie, dowiedzieć się, jak odbierają nas inni, co w relacjach się sprawdza, a co nie. Jak inaczej dorastający człowiek ma nauczyć się bycia w grupie, odnajdywania własnych ról, w których poczuje się dobrze, jeśli nie ma na to przestrzeni? Z perspektywy dorosłych nastoletnie znajomości bywają przerażająco nietrwałe, przepełnione agresją, obrazą. Warto o tym pomyśleć inaczej, bardziej jak o laboratorium przyszłych, trwałych relacji, miejscu, gdzie można wielokrotnie sprawdzać, gdzie się pasuje, a gdzie nie. Choć oczywiście bywa to bolesne i przykre. Jednak nie ma nic bardziej wspierającego niż nawet chwilowa akceptacja grupy, którą się ceni i podziwia.

        Co się z tobą dzieje?

        Pytanie, które pada często wtedy, gdy ktoś robi coś nieoczekiwanego albo zaczyna zachowywać się w jakiś niepokojący innych sposób. Wielu nastoletnich pacjentów relacjonuje w gabinetach rozmowy, które zaczynają się od tego trudnego pytania. Oczywiste jest to, że intencją jest troska i chęć pomocy, jednak młody człowiek może je zrozumieć zupełnie odwrotnie. Na przykład tak, jakby zawalił sprawę – radził sobie z czymś dobrze i nagle przestał, nie spełniając oczekiwań dorosłych. Trudno jest znaleźć odpowiedź na takie pytanie, zwłaszcza, jeśli to, co się dzieje dla nastolatków nie jest wcale zrozumiałe. I pewnie dlatego ratują się hasłami w stylu „nic”, „wszystko jest w porządku”, „ nie wiem”.

        Bardziej pomocne byłoby opisanie, co właściwie niepokoi dorosłego, rodzica lub nauczyciela, w prosty, empatyczny sposób, np.

        -   Wydaje mi się, że od kilku tygodni jesteś przygnębiony, wycofany. Zauważyłem, że trudniej ci się uczyć. Chciałbym cię wesprzeć.

        -   Czasami mam wrażenie, że więcej spraw cię drażni. Pomyślałem, że może jest coś, w czym mógłbym pomóc, byś poczuł się lepiej.

        -    Mam poczucie, że trudniej jest ci się skoncentrować na moich lekcjach. Wiem, że bywa tak, jeśli się czymś martwimy. Może chciałbyś o tym pogadać?

        Odniesienie się do konkretnych, własnych obserwacji może sprawić, że dziecko poczuje się dostrzeżone, ale nie zaatakowane. Ważne jest, by pokazać, że naturalne jest to, że w chwilach kryzysu funkcjonuje się inaczej, niż zwykle, że nastolatek ma prawo radzić sobie gorzej, jeśli przeżywa coś trudnego.

        Lubię cię po prostu

        Nastolatki między sobą wyrażają swoje uczucia wprost i warto się tego od nich uczyć. Piszą do siebie pamiątkowe karteczki, na których odnoszą się do wspólnych przeżyć, cech, jakie doceniają w rówieśniku. Jeśli z kimś zrywają znajomość, mówią o braku zaufania, poczuciu bycia zdradzonym. Nie wartościują siebie nawzajem przez pryzmat osiągnięć, których tak pragną dla nich dorośli.  To, co dla nich jest ważne, to relacje i ich jakość.

        Autor: Natalia Perek (epedagogika.pl)